Właśnie wróciłam z kina, film mnie nie rozczarował, bo nie spodziewałam się zbyt wiele.
Do pewnego momentu oglądałam z pewnym znudzeniem. Wątpliwy początek, przepychanki polityków, rozdanie kart - kto dobry, kto zły, "piękny chłopiec z Hollywood " wzbrania się być bohaterem, wszystko stonowane, grzeczne, gdyby nie odrobina humoru zmarnowany czas, ale w pewnej chwili film mnie zachwycił. Nagła zmiana sposobu robienia zdjęć, stadion, relacja z meczu, kolorowo, głośno, totalny chaos, widok na tłum i poszczególne twarze. Co prawda takie pokazywanie publiczności, meczu bardziej mi się kojarzy z koszykówką niż futbolem, ale niech tam. Nagle wszystko się kończy, samochody odjeżdżają, biała ściana, cisza, spokój, widok szpitala, który to potęguje, statyczne ujęcie i wtedy... bum!!! znowu chaos tym razem inny, groźny, w szarych kolorach. Piękne, szybkie zdjęcia, niezłe efekty, całość zamknięta ciemną ścianą...
i znowu biały kolor i wyłaniające się z niego szarości, "krajobraz po bitwie" - byłam zachwycona. Jeszcze kilka dobrych zdjęć, podobało mi się zastąpienie wszystkich dźwięków "szumem wiatru pustyni", gdy "piękny" Ben wychodzi z wraku, ale potem już z górki bohater zostaje jednak bohaterem, dobrzy zostali nagrodzeni, źli ukarani, klasyka, o wątku miłosnym nawet wolę nie wspominać.