Film na temat, który bardzo lubię i mnie interesuję. Służby specjalne, gry wywiadów,
tajemnice, prowokacje, manipulowanie opinią puliczną. Szare eminencje świata,
jedzące w samotności, w królewskich salach wystawne posiłki, słuchając spokojnie
podnieconych reporterek, relacjonujących wydarzenia, których są kreatorami. No i
doceniam, że wreszcie w jakimś filmie wybuchła bomba atomowa, swoją drogą świetnie
zoobrazowana, choć w Bez Reguł też wybuchła, ale niezoobrazowana. No ale, Ben
Affleck pędzący bohatersko przez Baltimore płonące świeżo po katastrogie nuklearnej.
Chwile potem wygrywający walkę jeden na jednego z duszącym go już łańcuchem, dwa
razy od niego większym, byłym agentem Stasi w sile wieku. No i prezydent USA
bohaterski, dbający tylko o dobro Amerykanów i rozsądny, zamiast nieznającego się na
gospodarce nawet w podstawowym stopniu głupka, podstawioną kukiełke, maniaka
zniszczenia i potęgi militarnej USA. Swoją drogą to bardzo ciekawe, że w każdym
hollywodzkich filmie wizerunek prezydenta USA jest taki pozytywny podczas, gdy ostatni
dobry urzędował jakieś 70 lat temu. Nie wiadomo czy kompleksy, czy propaganda.No i
obrzydliwie słodkie zakończenie. Niemniej ogląda się bardzo dobrze. Wsiąkłem od
pierwszej minuty do dziesiątej przed końcem na dobre. Ale ważne, że wszystko dobrze
się skończyło, choć się nawet naprawdę nie zaczeło. Pozdrawiam Bolka i Lolka.