W swojej (mocno takiej sobie - i rownoczesnie najlepszej) ksiazce "Polowanie na Czerwony Pazdziernik" Clancy pokazal ze nie ma duzej wiedzy o radzieckich okretach podwodnych, a i umiejetnosci pisarskie sa mierne. W filmie - zdecydowanie najlepszym - Alec Baldwin (= pierwszy Ryan) do spolki z paroma innymi panami stworzyli calkiem niezly spektakl. Jest to jeden z lepszych filmow w ktorych brala (czynny) udzial lodz podwodna. A potem bylo coraz gorzej. Z ksiazki na ksiazke Clancy szedl na dno jak Titanic. Film troszeczke dluzej utrzymywal sie na powierzchni. Intryga (bo takiego slowa nalezy uzywac do opisu tresci) jest coraz bardziej infantylna. Profesjonalizm Amerykanow rownie wielki jak w "Blackhawk down" (czyli niewielki). Chyba ze Holywood do spolki z paroma pisarzami produkuja zaslone dymna (patrzcie jacy jestesmy gupi !). To jedyne w miare racjonalne wytkumaczenie.
Generalnie szkoda czasu, pieniedzy, mozgu, oczu. Lepiej pojechac na wycieczke, isc na plaze, wzglednie kupic kobiecie szampana (=wino musujace :-) ) plus kwiatka.