Nawet jeśli scenariusz był kiepski, a inni aktorzy nie potrafili dobrze grać, to on sam jeden był w stanie swoją tylko grą aktorską filmowi nadać ducha i treść.
Kuźma w jego wydaniu to prawdziwy majstersztyk!
Bodo rzeczywiście zagrał przekonująco i uratował ten film od zupełnej katastrofy. Za to casting do ról pana właściciela ziemskiego i jego syna był chyba przeprowadzany w lesie, bo to zupełne drewno jeden z drugim. Z kolei postać Kar jest po prostu niedorzeczna. Naprawdę trudno zrozumieć tę całą Lulu, która romansuje ze starym, flirtuje z młodym, i do tego igra z uczuciami biednego wieśniaka, mizdrzy się do niego, prowokuje, kokietuje, przeszkadza w dymanku na sianku, a potem wielki szok, że on się do niej dobiera (oh, c'mon! :-). Pomijam już kretyńskość uzasadnienia - a raczej jego braku - wlezienia do samochodu całkiem obcego gościa, żeby pojechać do jego domu. Scenariusz słaby i bez sensu, obsada (poza ww wyjątkiem) się nie popisała; ani to dramat, ani komedia, ani parodia, ani nie wiadomo co, ani po co to zostało nakręcone. Jest trochę humoru, niestety często jest to humor niezamierzony :).
jest świetny w roli czarnego charakteru, zdecydowanie przyćmiewa swoją grą wyjątkowo mdłego i nijakiego w tym filmie Marra ;)