Przez większość filmu nóż sam mi się w kieszeni otwierał. Bezbłędnie pokazano w nim ludzką naiwność i wpływ Kościoła na nasze życie. Te dzieciaki są tak zdominowane i oszukane, że nie tyle co nie mają odwagi na zbutnowanie się, co raczej są przekonane o swojej odmienności, grzechu i zniszczeniu wewnętrznym. Jedynie główna bohaterka potrafi chwilami przekazać w ukryty sposób swój szok.
Chociaż film przedstawia nam w jawny i klarowny sposób wiele istotnych aspektów, to dla mnie więcej jest ukryte poprzez specyfikę przedstawienia historii. Głównym elementem tego zabiegu jest specyficzna gra aktorska, która właśnie dlatego przez wielu może zostać źle odebrana, bądź po prostu nie przypaść do gustu. Dla mnie jak najbardziej spełniła wymagania.
[spojler]
Mnie akurat gra bardzo przypadła do gustu i Chloe swietnie temu sprostała. Jak ktoś ja pytał jak sie czuje, a ona niezmiennie „Good”. Obstawiam ze mówiłabym to samo.
Ona właśnie z jednej strony czuje, że robi źle i ci ludzie chcą jej pomóc ale cała ta sytuacja i atmosfera owija się wokół niej jak kokon, a jednak w głębi widzi, że coś jest nie tak.
Gra aktorska była moim skromnym zdaniem całkiem przemyślana. Stonowany sposób zachowania się na planie panny Moretz dobrze oddaje wewnętrzne zagubienie uwypuklone szczególnie w patrzeniu donikąd. Drugi plan również dawał radę, może z wynikiem nieco sztucznego wybuchu tego jednego delikwenta na terapii zbiorowej. Film ogólnie w miarę dobry, udaje mu się na szczęście uniknąć zbędnego politpoprawnego moralizowania. W warstwie fabularnej jest zaskakująco szczery - pokazuje wybór, decyzję, bunt - to konstytuuje młodego człowieka i czyni go tutaj homoseksualistką. W większym stopniu niż numerek z koleżanką.
Moim zdaniem najbardziej trzezwo myśląca i najmniej zagubiona była dziewczyna bez nogi. W sumie chłopak któremu obcięto włosy też wiedział na czym stoi w życiu.