Pełnometrażowy debiut Żuławskiego, dzieło kontrowersyjne i oryginalne, ale docenione przez krytykę.
Film o wojnie, ale daleko tu do klasycznego filmu wojennego. Mamy tu do czynienia z psychodelicznym dramatem, pełnym mroku i oniryzmu. Żuławski skupił się na przeżyciach głównego bohatera, na jego odczuciach w zwiazku ze stratą ukochanej rodziny. Widzimy jego halucynacje, lęki i obsesje - jak na bohatera filmu Żuławskiego przystało. No bo właśnie już ten debiut pokazuje charakterystyczny styl Żuławskiego, jest tu zawarte chyba wszystko co dla niego typowe. Film z tych raczej ciężkostrawnych, mocnych i szalonych. Nie jest to moze film aż tak mocny, jak choćby nakręcony wkrótce po nim "Diabeł", nie jest jeszcze tak brutalny i perwersyjny, ale wlasnie on stanowi podstawę, punkt odniesienia do całej twórczości Żuławskiego. Tak mi się przynajmniej wydaje "Trzecia część nocy" jest dosyć zamotana i ciężko tu o jednoznaczną interpretację. Tak jak to u Żulawskiego - symbole religijne, wywody egzystencjonalne, emocjonalna rozpacz. Mamy tu i tajne laboratorium z hodowlą wesz, wizje związane z rozprzestrzeniajacym się tyfusem i nawet Apokalipse wg Św. Jana (oczywiście nie dosłownie). Warto obejrzeć, choćby po to, by zobaczyć jak niesztampowe kino polskie być potrafiło.
Zuławski to ekspresjonista.
Jego bohaterowie nie mówią, oni krzyczą. Postacie na ekranie sąś w nieustannym biegu.Zuławski pragnie zamęczyc widza, nie daje mu osiąść wygodnie w fotelu. Ile tutaj emocji, uważam ten film za duzo lepszy gatunkowo od diabla , choc niwiele mu ustepuje.Sam fakt,że jest to quasi biografia jego ojca, z punktu widzenia syna. Coś jakby :,''...a jak ty bys postapił, na jego miejscu''.Konieczność odnalezienia i stawania się człowiekiem odpowiedzialnym czy też wiara w ślepą romantyczna miłosć. Pozdrawiam
Ciężki ten film był dla mnie. Pamiętam że oglądałem go kilkanaście lat temu i najbardziej wbiły mi się wszy (do głowy ;-) w pamięć.
Nie zrozumiałem do końca filmu dzisiaj. Ciekawe czy za parę lat, bogatszy o kolejne doświadczenia, zrozumiem więcej?
W ogóle nie jestem pewien, czy człowiek nie mający podobnych zaszłości jest w stanie w pełni zrozumieć owo filmidło.
dużo zależy od tego jaką przyjmiesz optykę: Żuławski jest w mojej opinii reżyserem-autorem a nie rzemieślnikiem, opowiadaczem historii. Sądzę że niezależnie od kontekstu historycznego, od scenografii (kino kostiumowe - kino SF) chodzi mu raczej w pierwszym rzędzie o przedstawienie stanu ducha pokazywanych postaci - ich hmm... "prawda wewnętrzna" jest bardziej istotna niż fabuła. Tak widzę kino Żuławskiego.
"Boże, który nas nie prowadzisz,
Boże, który pozwalasz zabijać to co kruche i wywyższasz tępą nienawiść,
Boże, który rozmnażasz okrucieństwo i pozwalasz ludziom pastwić się nad innymi,
Boże, który wywyższasz najgorszych i dajesz im bicz do ręki.
Boże niemiłosierny, nie miej nad nami litości...."
Teksty kierowane w stronę Boga, najlepsze z całego filmu.
Nie, to był początek filmu, gdzie były dwa ciała, a nad nim facet i ksiądz wypowiadający te słowa.
Było, było ale ciekawi mnie teraz co to była za modlitwa ojca bo stawiałem że to samo tylko nie po naszemu
Nie za bardzo rozumiem Twoje pytanie.
Modlitwę wypowiadał ksiądz, który chyba nie za bardzo był za posługami i decyzjami Boga.
bo przeczytales zanim edytowalem, slowo mi zjadlo. pytanie brzmi co mowil ojciec palac te papiery bo tak po zapachu to chyba w tym momencie przekroczyl jakas magiczna i nieprzekraczalna bariere
Jeśli dobrze kojarzę (dość dawno oglądałem ten film) to była to modlitwa tradycyjna, lecz po łacińsku.
Jaki ksiądz? Tam nie było księdza, tylko ojciec głównego bohatera. Ciała były trzy, nie dwa. Coś brałeś przed oglądaniem?