nie przeczytali nawet żadnej książki o obozie. Wyszedł im komediodramat o jakimś stukniętym kolesiu, który przez cały film szuka rabina, żeby pochować syna, który nie jest jego synem. W tym celu chodzi sobie po całym obozie od komanda do komanda, a na końcu w cudowny sposób przenosi się do lasu nad rzekę.