Mistrzostwo świata, intensywny, mocny, trzymający w napięciu z popisową rolą Sandlera. Zupełnie nie rozumiem braku nominacji do Oscara, dla mnie to jest film kompletny, bije na głowę Le Mans 66 i 1917.
Nie pierwszą poważną rolę w życiu, ale z pewnością pierwszą rolę, której absolutnie nie powstydziłby się żaden wielki aktor. :)
Rola rolą... oceny podkręcone do 11 za dwa wątki rasowe, które się krzyżują. Gdyby nie fakt, że reżyserzy są przygłupi film mógłby być świetny. Jest ewidentnie za długi i nie potrzebnie rozciągnięty powolnymi scenami, które czasami sensu nie mają tak samo jak postępowanie bohaterów. Gdyby ktoś to rozegrał inteligentnie byłby oskarowy hit, a tak to jest dobry słaby film, który w widzu szuka idioty, bo absurd goni absurd momentami. Tych chaotycznych scen nie ogarnęła reżyserka, bo zamiast dać im obok tempa sens czasami dzieją się totalnie beznadziejne i abstrakcyjne akcje. Z jednej strony fajny, ale na raz... z drugiej seans był miły, bo nawet niezły odmóżdżacz. Spodziewałem się jednak po dość wysokich ocenach i dobrych recenzjach jednak poważniejszego filmu.
Nie widział, ale obejrzy. Póki co obejrzał "Diamenty"(całkiem nietrafiony tytuł), i przyznaje, że zagrał całkiem nieźle, czego bym się nigdy po tym łowcy Złotych Malin nie spodziewał.
No nie no, 1917 oglądałem jak na szpilkach, wstrząsnął mną i myślałem o nim po obejrzeniu. Natomiast ten film obejrzałem i owszem jest dobry, nie wiem może nawet bardzo ale mnie nie uwiódł.
U mnie wręcz odwrotnie, zupełnie mi nie podeszło 1917, a Uncut Gems pokochałem. To chyba po prostu kwestia gustu, jakby nie patrzeć, Uncut Gems to bardzo specyficzny film.
Masz racje, to musi byc kwestia gustu, poniewaz Uncut gems nie wywarl na mnie duzego wrazenia.
To dwa zupełnie różne filmy i raczej nie ma za bardzo powodu, żeby je porównywać. Obejrzałem obydwa i uważam, że i jeden i drugi jest godny uwagi. Mało tego, obydwa to naprawdę bardzo dobre filmy :)
Intensywny i mocny - zgoda. Trzymający w napięciu ? Może bardziej "rozedrgany", co udziela się też widzowi. Sandler faktycznie bardzo dobry.
Ale że mistrzostwo świata ? Bez przesady, to jest po prostu sprawne widowisko, bardziej telewizyjne niż kinowe, w sumie bez większej głębi. Daleko temu do "kompletności", ale wcale nie oznacza to, aby było na co specjalnie narzekać - tym bardziej - że filmowa poprzeczka obecnie leży już na samej ziemi.
Ja mam niestety odmienne zdanie. Wielokrotnie przekonałem się już, że gdy znani aktorzy komediowi biorą się za role dramatyczne okazuje się, że... są świetni! Zawsze czerpię dużą przyjemność z oglądania takich przypadków. Dlatego właśnie, gdy zobaczyłem, że Adam Sandler podjął się takiej roli miałem związane z tym duże nadzieje. Niestety jak dla mnie... wcale w tym filmie nie błyszczy. Jego postać mnie zupełnie nie przekonuje, a sam aktor przez cały film ma jedną minę. Gdy próbuję wymyślić jakąś pozytywną rzecz związaną z główną postacią w "Nieoszlifowanych diamentach", nie mogę nic powiedzieć o aktorze, w odróżnieniu od scenarzysty - postać została bardzo dobrze napisana i moim zdaniem, gdyby w filmie zabrakło Sandlera, a pojawił się jakiś inny aktor, to produkcja nic by na tym nie straciła.
Zgodzę się jak najbardziej co do "Le Mans '66", ale "1917" to Ty jednak szanuj. Jeśli chodzi o filmy z ostatniej oscarowej stawki to prędzej napisałbym, że bije na głowę "Małe kobietki".