Czytając tą książkę byłam lekko znudzona, zirytowana i rozczarowana jednocześnie. Tak naprawdę prawdziwa akcja rozpoczyna się dopiero pod koniec książki, kiedy Rachel zaczyna przypominać sobie jak tak naprawdę wyglądały jej pijackie wybryki i podejrzewa byłego męża. Wcześniej są to pijackie przemyślenia głównej bohaterki, ewentualnie urywki tego tragicznego dnia kiedy Megan została zamordowana. Ogólnie rzecz biorąc książka nie zachwyciła, ale była całkiem dobra.
Z niecierpliwością czekam na film, aby przekonać się czy ekranizacja będzie lepsza.
Jak wg ciebie ma podać przykład, skoro film jeszcze nie wszedł na ekrany? Czytanie ze zrozumieniem się kłania :) A wracając do meritum - książka to grafomański bubel. Zachwycać może tylko ludzi, którzy czytają od wielkiego dzwonu dwie książki na rok, jak rzeczona wydmuszka czy inne Grey'e...
Nie zesraj się z wrażenia maćku :) Nie, no naprawdę trudno rozwiązać twój dylemat - "Lot nad kukułczym gniazdem", "Przerwana lekcja muzyki", "Piknik pod wiszącą skałą", "Wywiad z wampirem", ekranizacje Kinga - wg uznania, itd. Od koloru do wyboru...
Wow, rodzaje widzę ogarniamy (w przeciwieństwie do czasów - cóż, nie można mieć wszystkiego:)), choć nie zdziwiłabym się gdybyś w swej wspaniałomyślności uraczył mnie określeniem "idiota".
" Lśnienie " " skazani na shawshank " zielona mila " ... Można by tak wyliczac . Ale książka to zawsze książka . Po filmie zawsze pozostaje niedosyt jeśli sie wcześniej czytało książke . Polonistko spalonego dyktanda .
Nie mierz wszystkiego jedną miarą, wyrocznio delficka.
"zawsze filmie pozostaje niedosyt jeśli sie wcześniej czytało książke" - nie, nie zawsze.
Forrest Gump - książka przeciętna - film wybitny - ale to faktycznie wyjątek potwierdzający regułę...Wspomniane wcześniej Lśnienie - odejście od trochę infantylnej opowiastki o duchach i biegających zwierzakach z żywopłotu w kierunku studium izolacji i ludzkiego szaleństwa
W tym przypadku nie znałem literackiego pierwowzoru - zawsze myślałem że to był scenariusz oryginalny...
Chyba będę musiał nadrobić - bo film Finchera jest fenomenalny, jak zresztą większość z Jego filmów (jedynym, którego nie trawię - za kretyńskie zniszczenie sensu zakończenia Aliens i beznadziejne zawiązanie fabuły "jedno jajo zaostało" - jest Alien 3)
skoro już wymieniamy to książka "Dzikość serca" jest beznadziejnym nudnym knotem.
Nie zgadzam się z Tobą. Jestem recenzentką, czytam około 100 książek rocznie (a nie "od wielkiego dzwonu dwie książki na rok") i mi akurat książka się podobała. Uważam ją za jedną z najlepszych książek przeczytanych w ubiegłym roku. Zauważyłam, że nie ma średnich wypowiedzi, albo są pozytywne albo negatywne. O gustach się podobno nie dyskutuje. Przyznam, że nie podoba mi się Twoja postawa i ocena innych.
Ekranizacje, które wymieniłaś są WEDŁUG CIEBIE lepsze od książki, ale według mnie już nie, np. bardziej podobała mi się "Przerwana lekcja muzyki" jako książka.
Może siły przerobowe nie pozwalają Ci oddzielić przysłowiowego "ziarna od plew" i stąd bierze się, jak mniemam, brak skali porównawczej? I dlatego właśnie - "mi akurat książka się podobała".
Moja droga, idea Filmwebu zakłada nieustanne dyskutowanie o gustach - głównie filmowych, ale i literackich (vide ten wątek), politycznych, estetycznych, kulinarnych i jakich kto tam chce - więc podcieranie się tym wytartym frazesem by ukrócić dalszą polemikę i nie przedstawić argumentów potwierdzających swoją tezę, uważam, za pomysł całkowicie chybiony i przebrzmiały.
Nie trzeba było zadawać sobie trudu wciskania Caps Locka, żeby podkreślić, że wymienione przykłady adaptacji/ekranizacji są lepsze od literackich pierwowzorów WEDŁUG MNIE. Wszak, napisałam, iż to kwestia czysto indywidualna. Prościej, żeby nie było wątpliwości - ile ludzi, tyle opinii.
Tym bardziej zrzucanie pozytywnego odbioru na "siły przerobowe" jest tu niekonsekwencją - najpierw twierdzisz, że książka może podobać się tylko tym, co czytają od przypadku do przypadku, a następnie zarzucasz w zupełnie odwrotnej sytuacji, że kobieta za dużo czyta, więc straciła skalę porównanawczą. Ile więc trzeba czytać rocznie, żeby mieć optymalny punkt widzenia, Twoim zdaniem?
A ponadto sama twierdzisz, że każdy może mieć własne zdanie, po czym próbujesz udowodnić tym, którzy mają odmienne od Twojego, że mają zaniżone kompetencje czytelnicze...
Mi się książka podobała - ale nie wiem, czy mieszczę się w grupie "git" ;) Sądzę jednak, że taka nadmuchana promocja zrobiła książce trochę krecią robotę - bo choć powieść jest ciekawa, to wybitna, niestety, nie jest.
Dla mnie to literatura pociągowa (tytuł adekwatny) i tania pulpa- nie jest ani ciekawa ani wybitna:) I jako typowy produkcyjniak powinien zasilić szeregi jemu podobnych, ale wywindowano go na poziom epokowego bestsellera, dzięki baaardzo skutecznej akcji marketingowej. Fakt, iż zostaliśmy, za przeproszeniem, "wydymani", boli tym bardziej gdy spojrzymy na półki w księgarniach uginające się od różnej maści kryminałów. I jak to sobie porównamy to widzimy, że "Dziewczyna z pociągu" nie wyróżnia się ani intrygą kryminalną, bohaterami, tłem społecznym czy warstwą językową. I nawet tak wychwalany psychologiczny aspekt książki - leży i kwiczy. Grande finale z bardzo pretensjonalnym i tanim twistem na poziomie podstawówki.
Nie wiem ILE trzeba rocznie czytać, chyba ważniejsze jest pytanie CO. Przepraszam, ale dzieło pani Pauli Hawkins to nie "Trylogia nowojorska" Austera. Do pięt nie dorasta poczciwej Agacie Christie, zastępom pań i panów Larssonów z Północy czy nawet Krajewskiemu i Miłoszewskiemu. I pewnie można by tak jeszcze długo wymieniać. Ja akurat kryminały czytam tylko od czasu do czasu, więc moja skala porównawcza wygląda tak a nie inaczej. Staram się wybierać świadomie i nie pochopnie, więc tym bardziej boleję i jestem zła na samą siebie, że dałam się uwieść okładkowym peanom jak pierwsza naiwna. Stąd chyba ta moja cicha frustracja znalazła po części ujście w tym wątku :)
Każdy ma prawo do swojego zdania i raczej nie powinno się oceniać, że jak komuś się podoba to ma słabe gusta. Jak sama zauważyłaś to jest bestseller. Tak zgodzę się książka wybitna nie jest, ale jakie są bestsellery? Wiadomo nie wszystkie, są zapewne wyjątki ale tak jak sama nazwa wskazuje to książki dla mas, które się łatwo i lekko czyta. I bogactwa języka tej książce nie można zarzucić, ani inteligentnych opisów otoczenia. Ale czyta się szybko i wciąga. Może nie mam ochoty sięgać drugi raz, bo wole np Jo Nesbo który też ciekawie opisuje np kraje i inne rzeczy, są inne książki do których się chętnie wraca, często poświęcam więcej czasu na nie, żeby uważnie czytać i czerpać z nich jak najwięcej, ale na pewno z tej zapamiętam to że prawdopodobnie dzięki takiej a nie innej narracji przez książkę łatwo przejść i szybko ją wchłonęłam. Czytało się przyjemnie i o to chyba w takich książkach chodzi. Dzieło tego wieku to to nie jest, ale jest też sporo książek które mają potencjał i są może i dobre ale autorom się wydawało że mają Steinbeck na nazwisko i bawią się w zawiłe opisy których nie potrafią tak jak on wykonać. Tutaj autorka skupiła się na przebiegu sytuacji i może dobrze, nie każdy jest wybitnym pisarzem i wszystko potrafi, ale historie da się sprzedać jak się ja odpowiednio przedstawi. Na plus na pewno pierwszoosobowa narracja. Reklama książki na pewno dużo zrobiła. I tak właśnie mamy bestseller. A film zobaczę z ciekawości, chociaż po zwiastunie na wiele nie liczę.
Zgadzam się z Tobą w pełni. :) Książka dobra ale nie wybitna (takie 7/10 mógłbym dać). Ciekawie poprowadzona intryga, ja nie nudziłem się czytając, ale wrócić do niej nie wrócę i tutaj przypuszczam także, że film (którego jeszcze nie widziałem) może nie zrobić na mnie wrażenia gdy już znam fabułę, chyba że twórcy wymyślą coś oryginalnego.
No i muszę przyznać, iż nie wiedziałem, że książka miała taką dobry marketing, sam pewnie bym jej nie kupił, gdyby nie znalazła się bodajże na 2 wśród najchętniej kupowanych pozycji w Empiku. Pewnie wiele osób miało podobnie i tak efektem śnieżnej kuli książka stała się bestsellerem ;)
Mnie film niestety zawiódł, nie wiem czy to kwestia tego, że znałam zakończenie, czy złej reżyserii i scenariusza. Mam wrażenie jakby za film wziął się ktoś komu w ogóle książka nie przypadła do gustu, tylko zrobił to z powodu, że się dobrze sprzedała a sam jej jakby nie czuł i też tego nie przekazał. Z tego powodu niektóre sceny wyglądają wręcz śmiesznie jak z jakiegoś tandetnego serialu. Spodziewałam się czegoś lepszego, każdy ma swoje odczucia, ale ja niestety nie polece. Książka lepsza
cieszymy się, że Ty jako jedyna jesteś inteligentnym czytelnikiem na tym forum i dokładnie wiesz, na jaką ocenę zasługuje każda książka (; inni jak widać czytają za mało, za dużo... albo po prostu lubią wpieprzać pulpę.
Żadna ekranizacja powieści Kinga nie była lepsza od samej ksiazki;)) Fakt "zielona miła" czy " skazani na S." Sa bardzo dobre ale nie przebija papierowej wersji.
Tak samo jak "lot nad kukułczym gniazdem".
Ciesze się, że ktoś ma takie samo zdanie jak ja. Przeczytałam tą książkę bo taki hit roku wszyscy się nią zachwycali itd. Początek akurat mnie zaciekawił bo było to coś innego, ale kiedy kolejne kartki były zapisane tymi samymi zdaniami i przemyśleniami, które były tak głupie zaczęłam się zastanawiać jak takie coś można nazwać najlepszą książką roku. Strata czasu. W tym wypadku ciężko będzie zrobić film gorszy od książki a dwa, żeby dało się to oglądać to chyba będą musieli sporo tam pozmieniać
Pełna zgoda. Ta książka rozkręca się w momencie, gdy przewracamy ostatnie strony. Nuda i grafomania. Ale promocję miała godną podziwu, i to na całym świecie.
bo ty jesteś wielką specjalistką od literatury i będziesz oceniać co jest bublem. Czyta się to co sprawia przyjemność.. pseudo znaFFFco
Jestem świeżo po lekturze książki i następnie seansie filmowym. Dość zabawne bo kilka pierwszych komentarzy na filmweb dokładnie oddaje i moje spostrzeżenia. Książka raczej przeciętna (co ciekawe jest reklamowana jako bestseller), dzieje się w niej niewiele aż do samego końca, a większość to emocjonalne rozterki bohaterek. W pewnym momencie już można było się domyśleć finału. Nie wiem czy tylko mi to przyszło na myśl, ale chyba sam byłbym w stanie wymyślić podobną fabułę, bo nie jest ona zbyt zawoalowana jak na kryminał :-) Czytałem w tym roku już trzy kryminały i szczerze powiedziawszy "Dziewczyna z pociągu" fabułą nie zbliżyła się do żadnego z nich. Z kolei film oglądało mi się dość przyjemnie. Jest to dość rzadki przypadek, że ekranizacja jest lepsza od odpowiednika literackiego.
Ostatni Mohikanin. Film biję na głowę książkę, która na tak wiele sposobów jest infantylna, płytka i przeciętna, że do ostatniej strony pozostajesz skonfundowany. Film zaś jest wspaniały. To rzadki przypadek ale wart przytoczenia.
Ponadto (moim oczywiście zdaniem):
Forrest Gump;
Pożegnanie z Afryką;
Kochanice króla;
Mroczny zakątek;
Lęk (Strach) pierwotny;
Kamienie na szaniec;
Piękny umysł;
Niemoralna propozycja;
Sublokatorka;
Malowany welon;
Niebezpieczne związki;
Uwikłani;
Ziarno prawdy;
Dwa lata wakacji;
pewnie jeszcze kilka, ale może tyle na początek wystarczy
Zgadzam się co do "Blade runner" - książka to jakiś chory bełkot, a film świetny.
Od siebie dodam jeszcze "Krew jak czekolada" - film może nie był jakiś super, ale i tak znacznie lepszy od harlequinowatego czytadła.
Zaginiona dziewczyna, Skazani na Shawshank, Przeminelo z wiatrem, Pamietnik i wlasnie Dziewczyna z pociagu.
Ja bym dodala jeszcze Dziewczyna z tatuazem. Ksiazka mi sie podobala, ale uwazam ze film tez dal rade, byl bardzo dobrze zrobiony.
50 twarzy Freya. Obydwie części. Z takiej książki kupy zrobiono zgrabny film jakich pełno w tym typie kategorii, romanyyczny.